poniedziałek, 21 listopada 2011

Listy do M.


       Długo się zastanawiałam dlaczego Boże Narodzenie ktoś wkomponował właśnie w zimę . Z czysto praktycznego punktu widzenia jest to bez sensu - śnieg , lód , a ja już widzę siebie jako mistrzynie jazdy figurowej na lodzie z torbę z prezentami w jednej ręce i świątecznym karpiem w drugiej. W końcu pewnego dnia oświeciło mnie - święta są zimną po to , bo inaczej człowiek z braku światła i nadziei by się zabił. Z dokładnie takiego samego powodu powstają takie filmy .
      Listy do M. to typowy , zimowy cukierek . Zresztą , nie ma co mówić . całkiem smaczny. Smaku dodaje mu ekipa dość rzadko widywana w komediach romantycznych : Agnieszka Wagner , Roma Gąsiorowska , Wojciech Malajkat , a przyprawiają czołowe polskie nazwiska : Adamczyk , Karolak , Stuhr , Małaszyński , Dygant.
      Fabuła filmu to przeplatające się wątki , życiorysy bohaterów , które łączą się w całość . Uczucia , które w wieczór wigilijny dotykają nas najbardziej : samotności , miłość , wspomnienia ,narodziny ale też problemy , które w ten świąteczny czas są jakieś mocniejsze ( strata dziecka , homofobia , alkoholizm) i zaburzają spokój tego wieczoru. Świątecznym akcentem jest też to , że historia wszystkich bohaterów kończą się szczęśliwie.
      Listy do M. nie są przełomem w polskim kinie , jednak ten seans jest na pewno miło spędzonym czasem w te znienawidzone , zimne wieczory . Byle do Świąt...

poniedziałek, 14 listopada 2011

Białe Małżeństwo


Siedząc na widowni Teatru Współczesnego , najbardziej się dziwie , że nic mnie nie dziwi. Współczesne Różewiczowi skandale dla mnie są chlebem powszednim. Bo co jest dziwnego w scenie rozpoczynającej , gdzie przyjaciółki poznają tajniki swojego ciała z książki rodziców . Chyba jedynie to , że robią to w tajemnicy .O wiele bardziej bulwersuje fakt , że rodzice czytają pamiętnik córki. 

Tematem aktualnym do dziś jest na pewno przedmiotowe traktowanie kobiety , z którym tak usilnie walczy Paulinka , przyjaciółka głównej bohaterki . Cierpi , że uczyniono z niej "laleczkę z porcelany " , choć jest takim samym człowiekiem jak mężczyzna , że wymaga się od niej wyzbycia ludzkich zachowań , na co mężczyźnie bez wstydu się pozwala . Boli ją to , że Biankę wydadzą za mąż za obcego mężczyznę , tylko po to , żeby się jej pozbyć . Z drugiej strony jednak , jest na tyle przebiegła , żeby swoją kobiecość wykorzystywać i w stosunku do dziewiczego narzeczonego blanki i do swojego zrozpaczonego własną seksualnością dziadka .

Zresztą z seksem to akurat każdy z bohaterów ma problem . I matka , która ma zbyt oziębły temperament względem rozbuchanego ojca . I ciotka , która z samotności uwodzi narzeczonego siostrzenicy. Ojciec , którego pożądanie ciągnie do każdej kobiety , z służącą włącznie . Do tego wszystkiego jeszcze Ben , narzeczony Bianki , który ma obawy , bo "jeszcze nigdy" i dziadek , który ma obawy , że "już nigdy" . A do tego wszystkiego Bianka.

I to właśnie Bianka jest postacią która mnie zdziwiła, że nie przeraziła . Erotycznie zainteresowana bardziej przyjaciółką Pauliną , która zdradza narzeczonemu niewygodne fakty z życia dziewczyny. Niepogodzona ze swoją kobiecością , odrzucona przez ojca który pragnął syna , sama nie wie , kim jest . W efekcie nie potrafi zaufać mężowi , któremu proponuje białe małżeństwo , żeby potem , po latach , wyznać prawdę .
Może ta androgyniczność Bianki nie przeraża , bo jest dla nas codzienna . Zmiana płci , homoseksualizm , transseksualizm nie jest dla mnie tematem tabu , a świadomym wyborem ludzi . Dlatego mnie , młodszą koleżankę Bianki , nie przeraża i nie dziwi ona tak , jak Paulinę .
I tak od emocji do techniki , zachwyciła mnie scenografia . Woda , deszcze , dym , mgła , scenografia rodem ze spektakli Piny Baush włącznie z tancerkami . Magia!