środa, 29 lutego 2012

Sponsoring


Po sponsoringu nie spodziewałam się niczego dobrego . Niemal z miejsca wrzuciłam go do koszyka z "Galeriankami" - niby dokumentem , pokazującym problem ale szokującym na siłę .Małgośka Szumowska szokuje na prawdę. 

Anna - kobieta jakich tysiące , mająca życie o jakich marzą młode dziewczyny - piękny dom , bogatego męża dwoje dzieci . Pracuje w prestiżowym kobiecym piśmie , więc czas spędza w domu , gotując obiady i odpoczywając na tarasie . Sielanka. Do czasu. Do czasu aż nie poznaje dwóch dziewczyn , dla których mogłaby być matką - Polki Alicji oraz Loli , francuskiej studentki z małe miasteczka . O nie! To żadne prostytutki , to kobiety spełniające swoje marzenia w specyficzny sposób. Zderzenie światów jest ogromne - matka dzieciom , przykładna żona i sponsorowane studentki . Na początku Anna czuje odrazę , brzydzi się dziewczynami , pokazuje im swoją wyższość ubraną w drogie buty .   Jednak to nie ona przeciągnie je na stronę dobra i porządku. Ona zacznie je podziwiać za to , że są posiadaczkami tego , czego jej brakuje - błysku w oku , uśmiechu , pełnych pożądania męskich spojrzeń.

Film jest szokujący nie ze względu na nagość czy wyjątkowo wymyślne sceny erotyczne. Jest szokujący , bo w każda kobieta na sali znajdzie w nim odbicie jak w lustrze . Przekrój bohaterek - matek , żon , kochanek , córek jest tak ogromny , że każdy znajdzie coś dla siebie . Szokuje też obraz mężczyzny , jak istoty z głową przepełnioną erotyką , szukającego nowych wrażeń który chowa to skrzętnie pod zapiętą na ostatni guzik koszulą . " - Jacy są twoi klienci? - Normalni , znudzeni mężowie" i Anna już wie , że swojego męża może posadzić do stołu z całą resztą sponsorów.

Nie jest to historia o nieszczęściu tych młodych kobiet , bo one nie są nieszczęśliwe . Jest to film o przełamaniu schematu , w którym nic co białe nie jest białe , a nic co czarne nie jest czarne . Bo najbardziej nieszczęśliwa jest tak , którą postawilibyśmy za wzór.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Sebastian




fot. Sebastian Pietrzak

Hair


Po raz drugim jestem goście w hipisowskiej komunie , w którą zmienia się gościnna scena wrocławskiego teatru Capitol. Boje się , że nie jest to mój ostatni raz.

Konrad Imiela w słynnym , broadwayowskim "Hair" pokazał trudną sztukę - rozśmieszenia widza tak , aby zaczął myśleć o rzeczach ważnych . Spektakl jest o nas , w życiowych wyborach , próbach ucieczki przed systemem .W każdym z nas jest potrzeby wolności , która tak samo jak głównego bohatera coraz rzadziej wciska nas w wojskowy mundur , a coraz częściej w na miarę skrojony garnitur.
"Hair to ciągły konflikt - a to światów , gdzie żywcem wyrwany z czasów rewolucji francuskiej 
Tomasz Leszczyński próbuje zrozumieć młodych hipisów , którzy nie znają ograniczeń - piją , palą , błogosławią narkotyki  i nie ograniczają  się w miłości , a to Claudea Bukowskiego z samym sobą , który nie wie , czy chce być hipisem walczącym o pokój na świcie , czy żołnierzem USA walczącym w Wietnamie . Walka trwa dalej , w halucynacji Clauda walczą już wszyscy , niezależnie od religii , wieku , czy narodowości zabijamy siebie na wzajem . Wśród kolorowych strojów śmierć nie ma końca - kiedy na dzięki na dźwięk wyśpiewanych słów "gniemy " padają jak od strzałów kolejne postacie na scenie , ja na widowni padam z wrażenia . Po chwili wstaje , na równe nogi , do oklasków na dźwięk "Let the Sunshine" .  Bohaterom spektaklu nie udało się zmienić świata , mi udało się wyjść z Capitolu z myślą , że sztuka może. 


Aha! Nie powiem nic o obsadzie spektaklu , bo jestem nieobiektywna - widzę tylko Bergera. W 2005 roku Bartosz Picher dostał nagrodzę za "  najbardziej elektryzującą rolę męską " . W 2012 nadal elektryzuje.  



W ciemności



Holocaust jest filmowy . Po raz kolejny stoimy przed filmem , który mówi o tematyce zbrodni na Żydach . Nie wiem jak to się dzieje , że większość takich filmów to niekwestionowane klasyki . 
60 lat po wojnie Agnieszka Holland prowadzi nas do kanału. Opowiada historie Leopolda Sochy - pracującego w kanałach polaka ze Lwowa , który daje schronie grupie uciekinierów z getta . A tam , w kanałach , odbywa się prawdziwe życie . Przesiąknięte strachem i wyczulone na dźwięk ludzkich kroków , ale prawdziwe. Holland nie zadaje sobie trudu zrobienia ładnego filmu . "W ciemności" z dokumentalną brutalnością pokazuje głód , śmierć , seks , zazdrość , miłość i strach - emocje , które są w nas niezależnie od sytuacji . Bohaterowi , dla budowy poczucia bezpieczeństwa w kanałach starają się "żyć normalnie".
Kreacją Leopolda Sochy Więckiewicz udowadnia , że w polskim kinie zgarnia wszystko . Stworzył kolorowego bohatera , który z do końca targają emocje - zdradzić Żydów i żyć w dostatku czy chronić ich , a tym samym narażać rodzinę , żonę którą tak kocha. Socha to człowiek , który się boi , ale za wszelką cenę chce to człowieczeństwo zachować .

Dziś już wiemy , że nie mamy Oskara . Mamy za to mocny przełom w polskim kinie , doceniony na całym świecie . I mamy film o tym że wojna to nie wstrzymany oddech i że żyjący wtedy ludzie wszystko robili dziś . Bo jutra mogło nie być. 

niedziela, 19 lutego 2012

Mój tydzień z Marilyn


Z mojej perspektywy Colin nie ma się czym chwalić . Ja spędziłam kiedyś rok z MM ! Rok poświęcony na analizę biografii , prawdziwego portretu. Pewnie dlatego tak bardzo cieszyłam się , że powstaje ten film.

         Nie jest tajemnicą , że Marilyn miała dwie twarze . Jedna , z której tak bardzo chcemy ją pamiętać - okropnie seksownej blondynki w rozmiar za małych ubraniach , zmysłowym głosem , powalającej na kolana jednym spojrzeniem . Duszy dziecka zapakowanym w boskie ciało - przed państwem Marilyn Monroe.
Zupełnie innym i trochę zapomnianym wizerunkiem była Norma Barker , jak na prawdę się nazywała . Dziecka , owszem , zagubionego , gwałconego , niekochanego , które szybko zrozumiało , że "dopóki mężczyźni ją pragną , jest bezpieczna . Uciekała w narkotyki , alkohol i przypadkowych , często bardzo nieanonimowych kochanków ze strachu. Strachu przed samą sobą 

"Mój tydzień z Marilyn" to historia młodego asystenta reżysera Colina , który w ramach poszukiwania własnej drogi trafia na plan "Księcia i aktoreczki " . Tam poznaje słynną już wtedy MM i nie zapomni tego tygodnia do końca życia . Jako dorosły mężczyzna opisze wspomnienia w książce " Książę , Aktoreczki i Ja "
Ale wcale nie o Colina chodzi w tym filmie . Chodzi o MM , którą tak dokładnie jak w mojej wyobraźni odegrała Michelle Williams . Gwiazda jest tu już w schyłkowym momencie swojego życia , uzależniona od alkoholu i asystentki , która decyduje o każdej sferze jej życia . Psychoterapeucie zawodzą , MM spóźnia się na plan i nie daje rady grać , albo nie przychodzi w ogóle . Bolą ją wszystkie uwagi , od współpracowaników , męża , doradców. Jej trzecie już małżeństwo z dramaturgiem Artutrm Millerem jest w rozsypce . W rozsypce po fatalnym poronieniu jest też sama Marilyn.
Stosunek wszystkich filmowych mężczyzn do gwiazdy jest taki sama - oni się prężą i robię wrażenia , a ona kiwa palcem , wybierając sobie kolejnych kochanków . Kobiety również co do MM są zgodne - zgodnie się jej boją i wolą nie zostawiać mężów samych w jej obecność. Marilyn w kompletnym równouprawnieniu zabiega o zainteresowanie jednych i drugich .
Nazwisko Monroe przyciągało ściągało na plan największe nazwiska za jej życia . Podobnie dzieje się po śmierci , bo tydzień z Marilyn spędzają : Judi Dench , Toby Jones , Kenneth Branagh czy Dougray Scott . Dla mnie na wyróżnienie zasługują jeszcze dwa nazwiska : Dominic Cooper , którego myślałam że można obsadzać tylko w roli dobrych chłopców . Dzisiaj wyrzuciłam z pamięci jego " Księżną " czy "Mammma Mia!" - to bardzo zły chłopiec a przy okazji elastyczny , zdolny aktor . Dokładnie odwrotne wrażenie zrobiła Emma Watson , po raz kolejny zagrała Hermione , tylko bez różdżki .

Marilyn Monroe ciągle jest legendą - 50lat po jej śmierci nadal się nią podniecamy . Teraz ma szanse na Oskara . Ja się cieszę , że miała szanse pokazać jak była naprawdę .

sobota, 4 lutego 2012

...np.majakowski


                Jak na kobietę przystało , czasami potrafię dać drugą szansę . Mimo rozczarowania "Białym Małżeństwem" znowu znalazłam się na widowni Teatru Współczesnego , czekając czym mnie zaskoczy.
                Majakowski jest inny . Zaprasza nas na próbę generalną swoich spektakli , do swojego świata . Świata , który  prezentuje nam poprzez "Pluskwę" oraz mix swoich pozostałych dzieł . Mamy Rosję po rewolucji , mamy wódkę , cenzurę , wojnę klas społecznych . Przychodzi przedstawiciel partii , cenzor i zabrania , Majakowski krzyczy , próbuje negocjować . Na scenie mamy emocje , spontaniczne reakcje , złość. Właśnie z tej złości wsiada do maszyny czasu , i leci . Do dzisiaj.
                Dzisiaj mieści się w studio nagraniowym . Dzisiaj ma plastikową twarz prezentera telewizyjnego (genialnego Tomasza Cymermana) , jest  sterylna , nie ma w niej miejsca nie tylko na emocje , ale także na odruchy . Mamy czas antenowy , wiemy kiedy się śmiać , kiedy klaskać . Jak nie wiemy , maszyna podpowie. Telewizyjna  dyskusja ekspertów jest bełkotem - mamy sensacje , jest dobrze.  Jedyną prawdziwą twarzą jest Majakowski , a w zasadzie Woźny , który siedzi razem z nami na widowni . Woźny , który ma przerażone oczy , mokre ręce , kręci się , rozgląda . Który interpretuje wiersze Majakowskiego jak swoje własne . Który pokazuje że aktorstwo jest sztuką , a sztukę mamy w "...np.majakowski" na wyciągnięcie ręki.
                Wychodzą ze Współczesnego jestem niemal przekonana , że Wczoraj nie było takie złe , jak nam malują . Wczoraj co prawda była wódka , bród , smród i ubóstwo . Dzisiaj jest pustką .