sobota, 28 kwietnia 2012

Ostatni Tancerz Mao


Chiny , które stają się dzisiaj światowym mocarstwem w każdej dziedzinie mają 1340 milionów ludzie . Jednym z nich , jest chłopiec z małej wioski , który po latach , jako obywatel Stanów Zjednoczony Ameryki postanawia spisać swoje losy . Szczerze i od początku.

Kiedy do wiejskiej szkoły , w której można spotkać jedynie dzieci robotników przychodzą przedstawiciele Pekińskiej Akademii Tańca , Li Cunxin nie podejrzewa , że to pierwszy dzień jego nowego życia . Życie bez głodu , braku pieniędzy , ciężkiej racy . Nie wie też , że teraz będzie decydować za niego partia , bo w Chinach Mao o politycy wiedzą , co jest dla niego najlepsze .

W Akademii Li śpi we własnym łóżku , a nie z siedmiorgiem rodzeństwa . Ma codzienny obiad i wydawało by się , że wygrał los na loterii . Jednak wygoda jest niczym , gdy dziecko zostaje pozbawione rodziny i zmuszane do ciężki ćwiczeń , których nie rozumie sensu , a na dodatek dotyka do wszędobylska , wdzierająca się do głowy chińska propaganda .

Ciężka praca zostaje nagrodzona . Po śmierci Mao , nowy przywódca otwiera drzwi chin . Przez nie wpadają kasety z nagraniami Jeziora Łabędziego , Romeo i Julii , Vasiliev , Baryshnikov , a zaraz za nimi , już całkiem realny Choreograf Huston Ballet , z propozycją wyjazdu do Ameryki.

Tak zacznie się Amerykańska przygoda chłopca w chińskiej wioski , który zamiast głodować , będzie jadł obiady z Bushem , zamiast spać z braćmi w jednym łóżku , będzie miał własną rezydencje z ogrodem , a co najważniejsze , zamiast pracować w polu na cześć Chin , będzie tańczył na największych Operowych scenach
całego świata .

" Ostatni Tancerz Mao " to nie tylko historia o balecie , ale przede wszystkim historia o kulturze . Takiej , gdzie włada decyduje co jest dobre dla obywatela . I obywatel w to wierzy .

Jezioro Łabędzie - Opera Wrocławska


"Jezioro Łabędzie" to z pewnością pierwsze miejsce na liście marzeń każdego baletomana . Gdy spełnia się to ma marzenie , trzeba się tylko cieszyć . Co mnie ucieszyło ?  Pointy i dużo niższa średnia wieku niż w "Córce źle Strzeżonej " .

Cięgle jestem zakochana , a godziny spędzone w Operze Wrocławskiej zmieniają się w sekundy . Po sekundach z siłą zrywam się z fotela do owacji na stojąco , a przez kilka następnych dni nie rozmawiam o niczym innym niż Czajkowski . Cóż , taki los zakochanej kobiety.

American Pie : Zjazd Absolwentów


W serii American Pie przeraża mnie wszystko . Przeraża mnie fabuła , kreacje bohaterów , humor . Przeraża mnie , że mi się podoba . W "Zjedzie Absolwentów" przeraża mnie dodatkowa fakt , że bohaterowi zrobili się przerażająco starzy . To przerażający dowód na to , że ja pewnie też. 

Nietykalni


Przed seansem o tym filmie wiedziałam tyle , że rozśmieszył francuzów . Niepopularnie lubię francuzów , więc postanowiłam pośmiać się z nimi. 


Film wydaje się być arcydziełem fantazji . Jak to możliwe , że bogaty biznesmen przykuty do wózka , zatrudnia w roli swojego opiekuna byłego kryminalistę wyraźnie niechętnego do pracy . Przecież to niemożliwe , żeby chłopak z "czarnej dzielnicy" , chciał zajmować się , jako niania niepełnosprawnym czterdziestolatkiem . A jednak ! Rozrywkowy Driss wprowadza w życie mieszkańców rezydencji powiew świeżości , humoru , pozytywnych emocji . Bohater grany przez Omara Sy nie zna konwenansu , savoir-vivre , zasad dobrego wychowania , którym szczycą się jego współlokatorzy , śmieszą go opery i kwartety smyczkowy . Zupełnie poważnie za to traktuje ludzi , ich krzywdę , potrafi dać w psyk , w obronie innych . Tego właśnie brakuje sparaliżowanemu Phillipe - normalnego traktowania , podawania mu telefonu , żartów , śmiechu . Zaczyna widzieć świat oczami Drissa , dla którego nie ma rzeczy niemożliwych , a granica są w głowie - nie w ciele , nawet tym bezwładnym .

"Nietykalni" to dowód na to że życie pisze najlepsze scenariusze . A na pewno najzabawniejsze.

piątek, 13 kwietnia 2012

Córka źle strzeżona



        Wchodzą , do gmachu Opery Wrocławskiej myślę o mojej ostatniej wizycie na filmie 3d. Tam musiałam przepychać się łokciami na swoje miejsce , a gdy już usiadłam , umierałam z nudów . Tutaj jest wręcz odwrotnie .
        Tutaj mamy najstarszą operę świata wytańczoną na pięknych , młodych i zdolnych nogach . Mimo prostej historii - córki , zakochanej w swoim uroczym ukochanym i rozpaczającej z powodu bycia przymuszaną przez matkę do ślubu z bogatym , lekko głupkowatym adoratorem ,  nie odrywam oczu od sceny . Myślę , że "córka źle strzeżona to dobry balet , aby przełamać się i porzucić stereotypy pyszności i podniosłości tego miejsca . Jest leciutko ! Ja się śmieję , a emocje mają więcej niż trzy wymiary .
       Wychodząc myślę , że dla nas , pokolenia efektów specjalnych , Opera jest trochę zaczarowaną krainą , do której strach przyjść .  W czasie przerw oglądam się po sali w poszukiwaniu młodych twarzy . Wygląda na to , że wszystkie są w kinie . Ja w żadnym kinie nie widziała takiego efektu . Efektu doskonałości , do której doprowadza się ludzie ciało.