piątek, 29 lipca 2011

czwartek, 28 lipca 2011

w transie

Gretkowska poderwała mnie na felietony . Po "Na dnie nieba" , gdzie przemiennie wali mnie po mordzie ironicznie i bezwzględnie komentowaną rzeczywistością , a następinie głaszcze i rozczula opowiadaniem o rysowaniu ukochanej córeczce kota , byłam kupiona . Resztę książek kupiłam w ciemno , ciesząc się dreszczykiem emocji , że nie wiem co mnie spotka .

Książki "Trans" , jako nowinki głośno komentowanej w mediach nie miałam jak przeoczyć . Raz  chwalona , że "Manuela Gretkowska w starym stylu " , a raz nieskończnie niepolecana , że "sex , drugs i strata czasu"
Po lekturze internetu i bujnych opisach "transu" nie sposób czytać "bez klucza" , nie podkładając konkretnych osób i nazwisk pod bohaterów , ale myśle , że autorka właśnie chce , żeby podkładać .

Zresztą nie da się ukryć ,że Pan od "Nocnika" dostaje od Gretkowskiej lanie. Inspirowana nim postać Laskiego to chyba najgorszy samiec , jakiego czytelnik jest sobie w stanie wyobrazić . Starzejący się erotoman , żywo zainteresowany młodymi pannami , na dodatek śmierdzić i kłamie .

Bohaterka , która jak utrzymuje autorka jest lekko biograficzna tez nie świeci przykładem . Emigrantka ,młoda żona z epizodami niewierności  , urzymuje że nie wychodzi jej w życiu bo "wszystkiemu winny jest tatuś". Z graniczną hipokryzja wypala sobie dziury w ciele na życzenie księdza , żeby potem jeść haszysz w ciastach.
Sama treść , bazująca na trudach emigracji , zbyt wczesnym małżeństwie , fascynacji starszym mężczyzną i straty w wyniku zachowania toksycznego tatusia, jest przyjemna i łatwa w odbiorze . Gdyby z książki wyrzucić wszystkie części ginekologiczne i opisy czynności seksualnych byłaby by to lektura dla każdego .
Bo mnie to męczyło , ale może poprostu jestem jakaś pruderyjna .

zupełnie jak lato

Wrocław łaskawie potraktował mnie słońcem pare dni temu , pewnie żebym mogła sobie przypomnieć jak to jest , idąc wczoraj w kaloszach i skórzanej kurtce pod parasolem. No nic , mam przynajmniej dowód na zdjęciach , którymi będę przkonywać samą sobie , że naprawdę jest lato!

A zdjęcia , pokazujące pomalowaną przeze mnie modelkę wyczarowała Ania


środa, 27 lipca 2011

POZNASZ PRZYSTOJNEGO BRUNETA


 Zachęcona zbliżającą się premierą nowego filmu Woody Allena , wróciłam do poprzedzającego go "Poznasz Przystojnego Bruneta". Po zaklaskanej przeze mnie „Vicky, Christina, Barcelona” spodziewałam się , jeżeli nie filmu zmieniającego moje życie , to chociaż przyjemnej ironi i dobrej muzyki .

Niestety Woody , jestem zmieszana!
Autor proponuje nam tym  historie rodziny, a w zadzie dwóch małżeństw , z czego jedno już się rozpadło , a drugie jest o krok . Jak zwykle nie żałuje swoim bohaterom ani pogmatwanych biografii , ani nie łatwnych sytacji . Ojciec , który porzuca rodzinę i żeni się z call-girl , córka zakochana w szefie , zięć pisarz z braku natchnienia przeżywa "Zbrodnie i Kare" na własnym kumplu od kart, a na dokładkę Matka , która utrzymuje że w poprzednim wcieleniu była Joanną D'arc  a na dodatek nie rusza się bez osobistej asysty wróżki . Brawo , Panie Allen!

Oglądając film miałam miłe uczucie , że jak zwykle nie doczekam sie happy-endu .Nie zostałam zawiedziona ! Miałam także niegasnącą nadzieje , że akcja nabierze tempa , nastąpi nieoczekiwany zwrot akcji. Oj , nie tym razem !

Allen poraz kolejny gra nam , widzom na nosie . Wyraznie przez swoich bohaterów pokazuje , że jesteśmy gotowni na wszystko , żeby zmienić swoje życie "na lepsze". Uwierzymy we wróżkę , tarota , własny biznes , nową żonę . Może ukraść , zabić , zdradzić , zniszczyć . Bohaterom się akurat nie opłaciło, koniec filmu pokazuje ich jeszcze bardzej nieszczęśliwych niż początek , ale przecież nie ma reguły !


Wycieczka do Londynu , w towarzystwie Mistrza , nie była szczególnie fascynująca , ale jeszcze nie zwątpiłam ! Jestem przekonana że spotkamy się niedługo  o północy w Paryżu :)

wtorek, 26 lipca 2011

Zapomniałam....

 Jako człowiek z natury lekko impulsywny i roztrzepany , zakładam bloga w celu zbierania myśli , które ciągle ulatują . Ma mi to być pomocne w trudnej sztuce łapania chwil i pamiętania o tych chwila . Powinno się udać , o ile z impulsywności i roztrzepania nie zapomnę hasła do bloga...

Premierowo pozazuję sesję z Martyną Romaniuk (http://www._mrt.maxmodels.pl/)
Może blog mnie uchroni , przed kolejnym powtarzaniem : "tak , miałam Ci pokazać te nowe zdjęcia! Zapomniałam...)