wtorek, 1 maja 2012

Farinelli



Sztuka jest po to , aby szokować . Jeżeli nie dać konkretną odpowiedz na pytania , to przynajmniej nie dać zasnąć . " Farinelli" kolejny monodram  Bartosza Porczyka zapada w pamięć .

Spektakl przedstawia drogę Carla , chirurga , to stania się najsłynniejszym kastratem w historii - Farinellim. Pod jego losy Porczyk podpina własny proces spełniania marzeń - śpiewania. Trochę to o marzeniach , które nie zawsze spełniają się tak , jak byśmy chcieli .

Jednak bardziej o seksualności , o erekcji umysłu , o zacieraniu się cech płci . Aktor w sukience , butach na koturnach , opierający się o fotel ginekologiczny , dyskutuje na temat tego , kim jest , kwestionując poprzedni medycznym monolog o kastracji . We wszytko wplątany jest kilkuletni chłopiec , który raz po raz wybija widza z fizyczności całej sytuacji , opowiadając dramatyczne historie lub śpiewając przerażające kołysanki .

Finiszując , Porczyk mówi o sobie , o komizmie zawodu aktora , o naturalnych barierach mentalnego ekshibicjonizmu do którego zmusza scena . Chociaż obserwując go na scenie , nie widać żadnych barier.





fot. N. Kabanow/www.teatrpolski.wroc.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz