sobota, 22 października 2011

Ścigając Zło


            Od pierwszego wejrzenia w plakat "Ścigając zło" chciałam to zrobić . Nigdy nie znalazłam jednak odpowiedniej okazji . Aż tu naglę , rzutem , siedzę w fotelu widowni uzbrojona w bilet . Kurtyna w górę , przedostatni pokaz czas zacząć . Uff , zdążyłam!
             Po pierwsze: zdziwi się ten , kto spodziewał się klasycznej , musicalowej historii opowiedzianej przez muzykę i taniec dodając do tego wokal i grę aktorską . Tu mamy bardziej rewię taneczną z muzyką na żywo ,  następującą po sobie , bez związku . Może nawet trochę tej spójności , historii tu brakuje
             Jest i Bond: wciela się w niego Piotr Saul , który bezwzględnie wykorzystuje wszystkie swoje umiejętności do obezwładnia publiczności. Osobiście staram się wyobrażać sobie maszynę do zabijania jak najrzadziej , ale od dziś tańczy ona Robot-dance.
                 Mamy też Bondowską muzykę , trochę w wersjach Rafała Dziwisza , trochę w oryginale. Mi najprzyjemniej słuchało się interpretacji  Elżbiety Romanowskiej , która zauroczyła mnie głosem już w Hair. Oklaski należą się też zespołowi tanecznemu  i choreografowi , ale to przecież Capitol.
                  Dla mnie ten spektakl ma dodatkowego , niemego bohatera . Jest nim Anna Chadaj , odpowiedzialna za kostiumy , bo to dzięki niej , mamy Dziewczyny Bonda w środku Wrocławia.
                 Ta rewia jest przede wszystkim dla tych , którzy szukają tańca i muzyki . Oni wyjdą z teatru zadowoleni . Rozczarować mogę się ci , którzy liczyli na przesłanie zmieniające ich życie. Bo jest tylko Bond.






PS. Ściskając bilet w ręku , patrzyłam na scenę z budującą myślą , że tańca uczyłam się od mistrzów. Mina mi zrzedła , kiedy pomyślałam że nawet mistrzowie niewiele zdołali mnie nauczyć.


       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz